CZY PROBIOTYKI ZAPEWNIĄ ZDROWIE I SZCZĘŚCIE?

„Czy probiotyki naprawdę mogą sprawić, że będziemy zdrowsi i bardziej szczęśliwi” – takie pytanie postawiła w swej kapitalnej książce Cicha władza mikrobów dr Alanna Collen.(1)

Oto niektóre z jej przemyśleń.

W ludzkich jelitach żyje 100 bilionów bakterii, a wśród nich rozróżnia się jakieś 2000 gatunków i „niezliczone szczepy, z których każdy dysponuje innym arsenałem genetycznych możliwości”. Rywalizują one o przestrzeń życiową, wypierając słabszych przeciwników.

Co się stanie, gdy do tak nieprzyjaznego środowiska trafią „turyści” – probiotyczne bakterie (z jednego lub kilku szczepów) wyhodowane w jakimś laboratorium?(2) „Nie dość, że przeciwnik [bakterie jelitowe] ma ogromną przewagę liczebną, to jeszcze łączny zestaw umiejętności tych dzielnych turystów jest znikomy. Wszyscy mają te same geny, a co za tym idzie te same środki”. W konfrontacji z zaprawionymi w bojach bakteriami jelitowymi nie mają wielkich szans na zasiedlenie tego środowiska – uważa dr Collen.

Nieco dalej czytamy: „Jeśli chodzi o probiotyki, liczą się trzy rzeczy. Po pierwsze, jakie gatunki i szczepy zawiera dany produkt? (…) Po drugie, ile pojedynczych bakterii albo jednostek tworzących kolonię (…) zawiera preparat? (…) Po trzecie, w jaki sposób są opakowane bakterie”, czyli w jakiej postaci je spożywamy. Co do tego ostatniego punktu, autorka zauważa: „Wiele probiotyków w postaci jogurtów zawiera sporą dawkę cukru”, co sprawia, „że są bardziej niezdrowe niż zdrowe”.

W sprawie składu produktów (punkt pierwszy i drugi) dr Collen zauważa, że w branży probiotyków dominują bakterie Lactobacillus, które nie są aż tak liczne we florze dorosłego człowieka. „Owszem, rozkwitają w jelitach dzieci urodzonych pochwowo i karmionych piersią, lecz gdy już zrobią swoje, ich sumaryczna liczba spada poniżej 1 procenta całej bakteryjnej społeczności”. Dlaczego więc są takie popularne? „Z jednego prostego powodu – można je hodować”, ponieważ „w przeciwieństwie do większości członków mikrobiomu jelitowego znoszą tlen” – odpowiada dr Collen.

Komu więc pomagają probiotyki? Autorka wymienia dwie kategorie pacjentów: osoby, które po kuracji antybiotykowej cierpią na biegunkę, oraz małe dzieci, zwłaszcza wcześniaki, których jelita – niezasiedlone przez bakterie kwasu mlekowego – czasami zaczynają obumierać. Jak czytamy, „zapobiegawcze podawanie probiotyków [takim dzieciom] zmniejsza zagrożenie ich życia o 60 procent”.

Co ciekawe, w całej swej książce Alanna Collen zwraca uwagę, że istnieją silne przesłanki pozwalające sądzić, iż zaburzenie prawidłowego składu mikroflory jelitowej (dysbioza), może wpływać na obniżenie nastroju, wywoływać egzemę, katar sienny, zespół jelita drażliwego, cukrzycę ciążową, otyłość i wiele innych dolegliwości. Może się także wiązać z chorobami autoimmunologicznymi, takimi jak cukrzyca typu 1, stwardnienie rozsiane i autyzm. Ale, jak zauważa, „problem z probiotykami polega na tym, że dają za mało i za poźno”. Trudno się więc spodziewać, by dzięki probiotykom ludzie stali się zdrowsi i szczęśliwsi.

Poglądy dr Collen nie są odosobnione. Podobnie wypowiadają się na temat probiotyków autorytety tej miary, co prof. Martin Blazer, prof. Alessandro Fasano czy dr Tim Spector. Nie można zatem oczekiwać, że probiotyki pozwolą odbudować prawidłowy skład mikroflory jelitowej, czyli przejść od dysbiozy do eubiozy.

Czy istnieje jakieś inne rozwiązanie?

  1. Alanna Collen, Cicha władza mikrobów. Jak drobnoustroje w ciele człowieka wpływają na nasze zdrowie i szczęście, przełożył Roman Palewicz, wyd. Bukowy Las, 2016, ss. 281-289.
  2. Do „turystów” porównał probiotyki także dr Raphael Kellman, zob. mój post Dbaj o „odwiecznych przyjaciół”

 

Podziel się