Jemy za mało błonnika. To pewnik powtarzany przez wszystkich specjalistów. „Nasze diety zawierają najniższy poziom błonnika w historii” – bije na alarm Alanna Collen, autorka książki Cicha władza mikrobów.(1) Jak wyjaśnia, „częstokroć do braku błonnika prowadzi brak czasu. Typowym lunchem na szybko w krajach rozwiniętych jest kanapka, która czasem zawiera listek sałaty lub co najwyżej garstkę pieczonych warzyw. Trudno to uznać za błonnikową ucztę”.(2) A nieco dalej zaleca: „Spożywanie produktów roślinnych, które sprzyjają równowadze mikrobów, to podstawa dobrego zdrowia. Warto podjąć w tej kwestii świadomą decyzję i JEŚĆ WIĘCEJ ROŚLIN”.(3)
Mocne argumenty na rzecz spożywania błonnika przedstawia dr Robynne Chutkan: „Gdy nie zjadamy dość dużo błonnika roślinnego, ryzykujemy zagłodzeniem niezbędnych bakterii, które należy pielęgnować. (…) W warunkach niedostatecznej ilości błonnika spożywczego bakterie jelitowe mogą zamiast niego zacząć zjadać nas samych, rozkładając ochronną błonę śluzową jelit. Ponadto dobrze nakarmione bakterie wytwarzają dla nas wartościowe składniki, takie jak krótkołańcuchowe kwasy tłuszczowe, które odżywiają komórki jelitowe”.(4)
Powtórzmy: kiedy bakterie nie mają pożywienia, mogą „zacząć zjadać nas samych, rozkładając ochronną błonę śluzową jelit”, co prowadzi do tak zwanego zespołu jelita przesiąkliwego, o czym szerzej napiszę innym razem.
Warto też zapamiętać termin „krótkołańcuchowe kwasy tłuszczowe”. Im też poświęcę osobny wpis. Tutaj podkreślmy, że odżywiają one komórki jelitowe, zwłaszcza delikatne komórki nabłonka, od których zależy szczelność lub przesiąkliwość jelit.
Ale jak wyjaśnia w znakomitym artykule na ten temat pani doktor Katarzyna Świątkowska, owe pożyteczne kwasy tłuszczowe są „produktem ubocznym dobrze odżywionych (niektórych) bakterii jelitowych. A one mają określone preferencje żywnościowe: są to PREBIOTYKI”. Jak dalej czytamy, „PREbiotyki to nie żyjątka [bakterie], lecz ,karma’ dla zasiedlających nas korzystnych mikrobów. Włókna z ROŚLIN (i tylko z roślin, nie z kiełbasy czy szynki, niestety!). Prebiotyki stawiają skuteczny opór naszym enzymom trawiennym w jelicie cienkim, by potem ulec bakteriom żyjącym sobie w jelicie grubym. Żeby coś zostało okrzyknięte ,prebiotykiem’, musi nie tylko być BŁONNIKIEM (czyli włóknem roślinnym, które nie pozwala nam na strawienie siebie), ale jeszcze do tego mieć udowodnioną zdolność do tego, że potrafi korzystnie wpłynąć na mikroflorę przewodu pokarmowego”.(5)
Doktor Świątkowska podkreśla: „Wszystkie prebiotyki są błonnikiem. Nie każdy błonnik jest prebiotykiem. Krótko mówiąc: prebiotyki to ,błonnikowa arystokracja’”.
I jeszcze dwa cytaty z arcyciekawego artykułu pani doktor:
„I co ważne … Każda roślinka ma w sobie kilka rodzajów błonnika. Dlatego nie jest dobrym pomysłem żywić się tylko jabłkami lub kapustą”
„Ludzie, pomyślcie z większą empatią o swoich ,dobrych’ bakteriach i nakarmcie je prebiotykami!”.(5)
Jak z tego wynika, błonnik błonnikowi nierówny. Największą wartość ma ten, z którego najwięcej mogą skorzystać nasze dobroczynne bakterie, chroniące delikatny nabłonek naszych jelit. Ta „błonnikowa arystokracja” to PREBIOTYKI.
Tylko gdzie je znaleźć?
- Alanna Collen, Cicha władza mikrobów, przełożył Roman Palewicz, wyd. Bukowy Las 2017, s. 315
- Cicha władza mikrobów, s. 323
- Cicha władza mikrobów, s. 327
- Robynne Chutkan, Dobre bakterie, przekład Dariusz Rossowski i Marzena Rozwarzewska, wyd. Feeria 2015, s. 182, 183
- https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=692234020932741&id=336484796507667