CZY ALERGIA JEST DZIEDZICZNA?

Jak wspomniałem w poprzednim poście, od kilkudziesięciu lat obserwujemy gwałtowny wzrost przypadków alergii. Można by ją nawet nazwać najbardziej rozpowszechnioną chorobą XXI wieku.(1) Nieuchronnie nasuwa się pytanie: dlaczego? Gdzie szukać przyczyn tej epidemii uczuleń?

Gdyby opierać się na tym, co można wyczytać w artykułach, na które wskazuje Google po wpisaniu hasła „przyczyny alergii”, wszystkiemu winne są geny i zanieczyszczenie środowiska. Cierpisz na astmę, atopowe zapalenie skóry (AZS), katar sienny, pokrzywkę, zapalenie spojówek? Miej pretensje do twoich przodków, bo urodziłeś się z atopią, czyli genetycznie uwarunkowaną skłonnością układu odpornościowego do przesadnej reakcji na pewne substancje, które skądinąd są zupełnie nieszkodliwe.(2) Taki się już urodziłeś i nic na to nie poradzimy. Marna pociecha, prawda?

‘Ale przecież takie są fakty’ – powiesz. Polskie Towarzystwo Alergologiczne informuje, że „od 40% do 80% chorych odziedziczyło skłonności alergiczne po swoich przodkach”.(3) W innym źródle podano, iż „ryzyko wystąpienia alergii u dziecka pod dowolna postacią, w przypadku gdy jedno z rodziców ma atopię wynosi 30%, w przypadku gdy oboje rodzice są alergikami, ryzyko wzrasta do 75%”.(4)

A skoro tak, to może warto zawczasu zapobiec alergii i wykonać badania genetyczne? Jedno z nich podobno „wykrywa ponad 12 000 mutacji genetycznych, prowadzących do wystąpienia aż 87 chorób” i „pomaga w zdiagnozowaniu choroby na wczesnym etapie rozwoju, dzięki czemu dziecko ma większe szanse na przeżycie i lepsze funkcjonowanie w przyszłości”. Już po dwóch tygodniach lekarz po przeanalizowaniu otrzymanych wyników „przekazuje rodzicom wskazówki postępowania z dzieckiem, gdyby rzeczywiście po badaniach okazało się, że maluch jest na coś chory”. Potem zaleca specjalną dietę i po problemie…(5) Prawda, jakie to proste?

Tyle że Polskie Towarzystwo Alergologiczne po informacji, że alergię dziedziczymy po przodkach, dodaje: „Istnieje również prawdopodobieństwo, iż wszyscy ludzie mają genetyczną skłonność do alergii, jednak nie u wszystkich osób kończy się ona chorobą”.(3) A skoro jest możliwe, że wszyscy mamy geny predysponujące do alergii, to po co robić testy? Najprawdopodobniej i tak wykażą, że dziecko jest potencjalnym alergikiem, ale to o niczym nie przesądza.

O tym, że geny nie mają decydującego znaczenia w wypadku alergii, świadczą badania przeprowadzone po zjednoczeniu Niemiec w roku 1990. Otóż okazało się, że w porównaniu z NRD „dzieci zachodnioniemieckie były dwa razy bardziej podatne na alergie, a prawdopodobieństwo kataru siennego było u nich aż trzy razy większe”.(6) A przecież niewątpliwie mieszkańcy obu części Niemiec mają te same geny. Skąd więc taka różnica w zapadalności na alergie? Czyżby był to wpływ żelaznej kurtyny, która chroniła dzieci z NRD przed chorobami zgniłego Zachodu?

Gdyby skłonność do alergii rzeczywiście była uwarunkowana genetycznie, to jak wytłumaczyć drastyczny wzrost zachorowań odnotowywany od połowy XX wieku? Próbę objaśnienia tego zjawiska podjęła prof. Barbara Rogala na łamach Alergologii Współczesnej. Przekładając specjalistyczny język użyty w jej artykule na bardziej potoczny, rozumowanie pani profesor wygląda następująco: ‘Przed wynalezieniem antybiotyków osoby z zaburzeniami układu odpornościowego umierały wskutek zakażeń wirusowych i bakteryjnych. Dlatego alergików było mniej. Wprowadzenie antybiotykoterapii uratowało takim ludziom życie, toteż alergików stopniowo przybywa’.(7) Prawda, że ciekawa argumentacja? Przekonuje was? Bo mnie w żadnym wypadku. Niemniej jest w tym ziarno prawdy: Alergików przybywa dzięki antybiotykom, a może raczej przez antybiotyki. Ale o tym porozmawiamy kiedy indziej.

Bardzo rozsądny komentarz na ten temat znajdujemy w książce Alanny Collen Cicha władza mikrobów: „Dzisiaj modne jest doszukiwanie się źródła choroby w genach. Projekt poznania ludzkiego genomu ujawnił całą masę genów, które w przypadku mutacji mogą prowadzić do chorób. Niektóre mutacje są gwarancją choroby (…) inne tylko zwiększają jej prawdopodobieństwo (…). Choć żyjemy w epoce genomu, nie możemy obwiniać wyłącznie naszego DNA o rozwój współczesnych chorób. Nawet jeśli jakiś człowiek posiada wersję genu, która czyni go bardziej podatnym, powiedzmy, na otyłość, to ten wariant genu nie mógł stać się tak radykalnie częstszy w całej populacji w ciągu jednego stulecia”.(8) Rzecz jasna dotyczy to nie tylko otyłości, ale także innych chorób, w tym alergii.

Jest to poniekąd pocieszające, bo pozwala alergikom wyzbyć się pretensji do swoich rodziców czy dziadków. A i rodzicom może być lżej, gdy się dowiedzą, iż to naprawdę nie jest wina ich genów, że dziecko cierpi na takie czy inne uczulenie. Jak wspomnieliśmy, jest możliwe, że wszyscy mamy geny sprzyjające pojawieniu się alergii. To czy one się aktywują, czy nie, zależy od środowiska.

Aha, wobec tego wzrost zachorowań na alergie należy przypisać skażeniu środowiska naturalnego! Czy aby na pewno?

  1. http://eubioza.pl/alergie-nasilajaca-sie-plaga/
  2. https://pl.wikipedia.org/wiki/Atopia
  3. https://www.pta.med.pl/dla-alergikow/alergia/przyczyny/
  4. https://www.atopowe.pl/atopedia/Obci%C4%85%C5%BCenie_genetyczne/
  5. http://mamdziecko.interia.pl/zdrowie/news-alergia-pokarmowa-czy-choroba-genetyczna,nId,2404167
  6. Alanna Collen, Cicha władza mikrobów, przełożył Roman Palewicz, wyd. Bukowy Las 2017, ss. 59-60.
  7. http://nexter.pl/alergologia_wspolczesna/index.php?action=5_2&rco=5
  8. Cicha władza mikrobów, ss. 56, 57
  9. Obrazek wyróżniający: https://pixabay.com/pl
Podziel się