„Od półtora wieku społeczeństwa krajów rozwiniętego świata stają się coraz zdrowsze” – stwierdza prof. Martin Blaser w swojej książce Utracone mikroby. „W 1850 roku jedno na czworo dzieci urodzonych w Ameryce umierało przed osiągnięciem pierwszego roku życia. Śmiertelne epidemie przechodziły przez zatłoczone miasta, gdzie ludzie żyli ściśnięci w ciemnych, brudnych klitkach, z cuchnącym powietrzem i bez dostępu do bieżącej wody. Codziennością były plagi typu cholera, zapalenie płuc, dyfteryt (błonica), krztusiec, gruźlica i ospa”.(1)
Podobnie rzecz ujmuje dr Alanna Collen w książce Cicha władza mikrobów: „Rozglądając się wśród krewnych i znajomych, dzisiejszy mieszkaniec Zachodu nie zobaczy już ospy, odry ani polio. Może pomyśleć, że jest strasznym szczęściarzem i żyje w bardzo zdrowym społeczeństwie”.(2)
Też uważasz, że żyjemy „w bardzo zdrowym społeczeństwie”? Czy raczej zgodzisz się ze smutnym komentarzem prof. Blasera: „A jednak obecnie, zaledwie w ciągu kilku ostatnich dekad, mimo wszystkich tych postępów w medycynie, coś poszło w złym kierunku. Pod innymi względami stajemy się coraz bardziej chorzy. (…) Cierpimy na tajemnicze przypadłości, które nazywam ,plagami współczesności’: otyłość, cukrzycę typu I, astmę, alergie wziewne i pokarmowe, refluks i raka przełyku, celiakię, chorobę Leśniowskiego-Crohna, wrzodziejące zapalenie jelita grubego, autyzm i egzemę”. Profesor Blaser dostrzega też ciekawą cechę tych „tajemniczych przypadłości”: „W przeciwieństwie do śmiertelnych plag z przeszłości, które uderzały stosunkowo szybko, mocno i krótko, te są chorobami chronicznymi, które wykańczają, dręczą i niszczą jakość życia swych ofiar przez dekady”.(3)
Rzecz ciekawa, owe przewlekłe choroby, które przez długie lata „wykańczają, dręczą i niszczą jakość życia swych ofiar”, traktujemy jako coś normalnego, jako cenę, którą płacimy za „postęp cywilizacji”, dlatego często nazywa się je „chorobami cywilizacyjnymi”. Ale czy to rzeczywiście jest normalne?
„Gdy myślimy o groźnych chorobach współczesnego świata, nasze myśli koncentrują się w pierwszej kolejności wokół raka i chorób układu krążenia” – zauważono na portalu Zdrowe Przedszkole. Tymczasem najliczniejszą część ludzkiej populacji dotykają schorzenia alergologiczne! W artykule powołano się na Białą Księgę Alergii z 2011 roku, według której z alergiami boryka się z nimi od 10% do 30% dorosłych i aż 40% dzieci.(4)
Alergie to typowy przykład „współczesnej plagi”, która przybiera rozmiary epidemii. Jak zauważa dr Collen, „w latach 30. XX wieku astma występowała rzadko i dotykała może jedno dziecko w każdej szkole. Do lat 80. liczba przypadków wystrzeliła w górę i na astmę cierpiało już jedno dziecko w każdej klasie. Mniej więcej w ciągu ostatniej dekady poziom zachorowań się ustabilizował, ale i tak ćwierć miliona dzieci ma astmę”.(5)
Szczegółowe dane na ten temat podaje prof. Barbara Rogala na łamach periodyku Alergologia Współczesna. Jak czytamy, w latach 1964-1989 w Europie częstość występowania astmy wzrosła z 4,1% do 10,2%, kataru siennego z 3,2% do 11,9%, a atopowego zapalenia skóry z 5,3% do 12%. A zatem pod koniec lat 80. alergie występowały 2-3 razy częściej niż w połowie lat 60.!(6)
Jeszcze bardziej niepokojący jest wzrost zachorowań na pyłkowicę (uczulenie na pyłki roślin). Profesor Rogala przytacza badania, z których wynika, że na przestrzeni 65 lat – od roku 1928 do 1993 – współczynnik zachorowań wzrósł z 0,8% do 13,5%.(6) Czy to naprawdę jest normalne?
Fakt, przyzwyczailiśmy się do alergii. „Dotykają prawie połowy z nas, mieszkańców krajów rozwiniętych” – stwierdza dr Collen. „Sumiennie zażywamy leki przeciwhistaminowe, nie bierzemy na kolana kotów i sprawdzamy składniki każdego kupowanego produktu. Nie zastanawiając się nad tym, robimy to, co konieczne, żeby powstrzymać nasze układy odpornościowe przed nadmierną reakcją na najbardziej nieszkodliwe i niewinne substancje: pyłki roślin, kurz, sierść zwierząt, mleko, jajka, orzechy i tak dalej. Nasz organizm traktuje te substancje, jakby były zarazkami, które należy zaatakować i usunąć”.(5)
Ale skoro kiedyś tak nie było, to narzuca się pytanie: co jest przyczyną tej epidemii chorób alergicznych? Odpowiedzi na to pytanie poszukam w następnym poście
- Martin Blaser, Utracone mikroby, przekład Magdalena Gołachowska, wyd. Galaktyka 2016, s. 1
- Alanna Collen, Cicha władza mikrobów, przełożył Roman Palewicz, wyd. Bukowy Las 2017, s. 49.
- Utracone mikroby, s. 2.
- http://zdroweprzedszkole.pl/alergie-oddechowe/
- Cicha władza mikrobów, s. 50.
- http://nexter.pl/alergologia_wspolczesna/index.php?action=5_2&rco=5
- Obrazek wyróżniający: https://pixabay.com/pl/